niedziela, 19 stycznia 2014

ostatnia droga

ciągłość i trwałość uważam za niezbywalne w poszukiwaniu wszystkiego co najlepsze.
to 'najlepsze' znajduje się lub jest tym co zawiera się pomiędzy platońsim pięknem, a sade'a przyjemnością.
najwięcej tego co najlepsze czerpiemy w związku z czymś co nas fascynuje do miłości, a najlepiej z kimś takim.
niezachwianą i fascynującą trwałość związku otrzymujemy mając odpowiednio wyśmienite komponenty. odpowiednio dobrane wpólnictwo podniecające się wzajem do rozwoju rozpoczyna ciągość mającą potencjał wieczności.
w samym środku tej pozornie statycznej trwałości tkwi mobilność, nieznająca spoczynku dynamizacja rzeczywistości.
jeśli jednak zdarzy sie przypadek, że jeden z komponentów okazuje się martwy, cały misterny plan diabli biorą. 
martwy komponent komplikuje wszystko. przestaje nim być właściwie, bo jego niekompatybilność z witalnością niezbędną dla dynamiki i rozwoju odbiera mu wszystkie cechy komponentności.
 martwy komponent - jak wszystko co żyło nim umarło - gnije i zalega, tworząc tkankę chorą. chorobotwórczą. zjadliwą. infekującą martwicą, słowem powoduje, że pozostający przy zyciu komponent zamartwia się. martwi się wdychając martwotę, ale już właściwie nic z tego nie wynika.

potrzebny jest rytuał przejścia.

tym dramatyczniejszy im silniejszy był związek z uprzednio żywym komponentem.
najtrudniej pozbyć się trupa.

 



niedziela, 5 stycznia 2014

sobota, 4 stycznia 2014