piątek, 21 grudnia 2012




Nieuchwytny, ale nie uciekający. Przeciwnie. Ale nie do końca. Niezupełnie na przeciw. Też trochę w odwrocie. Właściwie w każdej chwili zdecydowany, ale w decydującym momencie nieprzewidywalny. Ogólności się niedający złapać. Niesprecyzowany. Nie do doliczenia, wyliczenia, wzoru wyprowadzenia. Choć..w szczególe precyzyjny. Każdy szczegół zdaje się skończoną definicją całości. Ale zbiór definicji szczegółowych rozsadza całość na strzępy.
 ∞


rzeźba/sculpture:PLUS-MINUS NIESKOŃCZONOŚĆ/PLUS-MINUS INFINITY




środa, 12 grudnia 2012

GDZIE JA!

 Stwierdzać wprost. Bez kluczenia i przysiadów. Bez odchrząkiwania przygotowawczego. Bez słów wstępu i przedmów usprawiedliwiających. Bez wprowadzeń, uprzedzeń, nastawień i szastania nogą. Bez podziękowań dla tych, dzięki którym do stwierdzeń doszło. Za dużo tego. Bez tego. JA. JA bez wspomagaczy. Mimo nich. Przed nimi. Nie 'za'. Przed. Wpierw JA potem, jak już będzie personalny konkret, ciągle mnożyć poziomy i zapraszać do współpracy. Ale zacząć samemu. Samemu za siebie. Na własną odpowiedzialność. Ze świadomością, że każde słowo mnie stwarza, ale nad każdym JA panuję. To dopiero się zaczyna! Zabawa z rzeczywistością! I tyle odpowiedzi na pytanie: gdzie JA?


na zdjęciu: KOPER z 1/2 RZEŹBY OTWIERAJĄCEJ

wtorek, 4 grudnia 2012

DLA M.

Zachwyt jest kategorią najsilniej stwarzającą. Jeśli instynkt przetrwania podtrzymuje funkcje życiowe, to zachwyt zapewnia im rumieniec. Daje materii możliwości transgresji, transformacji, transpozycji, transsubstancjacji i transportu. Jest wyzwoleniem energii. Czasami bezwarunkowo odruchowym, nawet do stopnia obezwładniania jednego z najsilniejszych popędów ludzkich (zaraz po popędzie s.) -  lenistwa. Człowiek zachwycony to istota energiczna, rzutka, wynalazcza, nie(n)awidząca przeszkód.

p.s. informacja: nie posiada zbioru cech, które rozpoznaje jako zachwyt, słowem zachwytem nie jest: zachłyśnięcie, zauroczenie, zakochanie, zatkanie, zamroczenie, zajawka, zajebioza.. też nie.
(to ważne. żeby nie pomylić kurewstwa z konsternacją)

do tekstu niespodziewane zdjęcie

poniedziałek, 26 listopada 2012

KOSMOS




  Błędnie wielu sądzi, iż moje idee fixe: zachwyt nad Osobowością Kompletną zasadza się na podziwie zamknięcia czy ukończenia, słowem doprowadzenia do jakiejś perfekcji czy prawdy. Wyznam, że prawda niewiele mnie interesuje (przelotnie owszem, intryguje, ale szybko nudzi jako słabo rozwijająca się dziedzina i o jakże! wąska i o jakiż to wątłych podstawach), a perfekcja w ogóle. Są to, bowiem, pojęcia zakładające jakiś koniec. Zakładające ograniczenie, zredukowanie. Skupienie punktowe. 
Forma skończona, często piękna, szybko nudzi poprzez opatrzenie i bezruch w pięknie (jednostajność jest kategorią zamulającą ośrodki podniet) przestaje zajmować i w efekcie istnieć. Nie jest zdolna wywołać zachwytów ciągłych, tylko krótkotrwałe.  Nie jest, zatem, wyposażona w wartość dla mnie najwyższą czyli nieskończoność - Ciągłość.
 Nieograniczona osobowość to taka, która w ramach (ha! czyli jednak ograniczona. Ale! nie zapętlajmy się w relatywne myślenie, coś nas przecież zawsze determinuje, chodzi o to żeby się tym determinizmem z lenistwa nie zadowalać i nie uspokajać gnuśnie, zauważyć ale ominąć jak jedną z prawd) zatem Osobowość Kompletna w ramach własnego JA eksploruje JA nieskończenie w głąb, w szerz, na skos, w bok, do góry i w dół i jak się podoba. Jest zatem nieskończona jako JA.
Granice możliwości JA, jeśli istnieją, to są bardzo daleko, a JA rozrasta się inflacyjnie, jak wszechświat. (Zatem granice też są wciąż przesuwalne. Granicami w ogóle nie zajmowałabym się jako wartościami negatywnie ograniczającymi, a jako pozytywnie otwierającymi.)
W Kompletności Osobowości pociąga mnie wszechstronność JA, jego rozciąganie wielowątkowe o nieskończonym potencjale narastania nowych wątków. Współdziałanie ekstremizmów siły pojedynczej i mnogiej. Niezaprzeczalna Jedyność zachłanna. Osobność ssąca z wielości, ale niezasysana przez ilość.
 Wielki wybuch możliwości i potencjałów, które krążą wokół jądra JA. 



rzeźba/sculpture: UFO

    
  rzeźba/sculpture: UFO   









wtorek, 20 listopada 2012

ARYSTOKRACJA OSOBOWOŚCI

Arystokracja osobowości. Monarchia, dla której władzą wykonawczą jest siła sprawcza wyjątkowości autentycznej, żywotnej, bez lęku przed fałszem. Niedostępne komponenty, tajemny sposób ich użycia, który  lęka, na pewno gniewa i wreszcie rozprasza zachwytem orszak.

Wyjątkowość. 
Ma w sobie ostrość. Nieprzystawalność. Majestat.. Nigdy nie było wątpliwości, że wszedł.  Że jest. Jego wyrazistość, wśród sztafażu wywołująca milknięcie.
Wymagam dla Niego najwyższych zachwytów. Takich jakie powinna dostać Wyjątkowość.
Nie znoszę zniekształcania niezaprzeczalnego piękna z niskich pobudek kompleksu brzydoty. Deprecjonowania ważności istotnej w obawie, że się do tego nie doskoczy.
Ciągle mało. Mało uwielbienia. Za dużo pracowitego wyrównywania niezaprzeczalnych wyżyn Jego osobowości.
Prostota w oddaniu czci czemuś co zachwyca jest wyzwalająca.


na zdjęciu: rzeźby z cyklu: MICHAEL JACKSON JAKO PIĘĆ DEFINICJI PIĘKNA
photo: sculptures from the series: MICHAEL JACKSON AS FIVE DEFINITIONS OF THE BEAUTY

poniedziałek, 5 listopada 2012

DO PRZODU




Najbardziej osłabia nieuchronność zmian.
To, co daje największą siłę to zmiany.
Te dwa stwierdzenia rodzące się w mojej głowie jedno po drugim irytują jak diabli. Przez to, że zaprzeczają sobie, a wynikają i uzasadniają siebie nawzajem. Przez to, że dopadają nie pojedynczo, aby w komforcie kontemplować słuszność jednej i samozadowalać się spokojem rozstrzygnięcia. Nie, nie, zawsze pchają się równocześnie z równoczesną nieodpartością słuszności, żeby mnie wewnętrznie zżymać, wyżymać, przeżynać i co tam jeszcze. Z jakiegoś rodzaju irytacji, dyskomfortu, niedogodności wypływa przemożna ochota wyruszenia po. Wyruszenia do. Do przodu.




na zdjęciu: rzeźba z cyklu  JA ON TO
photo: sculpture in the series ME HE IT

czwartek, 25 października 2012

MAKING OF KONIN (czyli jak koper stawia dużego albo jak dużego stawia koper)

W 2009 roku zadebiutowałam pomnikowo (dzięki odwadze i uporowi Pana Wojciecha Plutowskiego).
Ta realizacja na dobre rozpędziła mnie, rozochociła, roznęciła (czy jak tam) w rzeźbiarskiej robocie i wyzwaniach monumentalnego przedsięwzięcia. Każdy etap - od koncepcji godzenia wielu koncepcji, przez konstrukcję, wygniatane grudy gliny, odlewy, montaże, po wystrzałowe odsłonięcie - przyspawał mnie na stałe do chęci aby więcej wyżej bardziej.












na zdjęciach etapy realizacji rzeźby: KONIN (pomnik dla miasta Konin)

wtorek, 23 października 2012

NIC PEWNEGO

Do nieznośności uwielbiam osoby KOMPLETNE. Co ja przez kompletność rozumiem? Niewzruszoność w swobodzie bycia sobą. Gdzie jedno w nich wynika z drugiego, a wszystko ma swe źródło w ich JA, któremu spać nie dają, eksplorują. Bezkompromisowo samodzielnie zabawiają się sobą, do męczeństwa, do ekstazy do znudzenia, ale i też bez przesady, bez przymusu. Dobrze wymacana własna istota, którą wyczuwasz w każdym ich ruchu, która nie jest narzuceniem, ani skrępowaniem, ale właśnie rozwiązaniem i rozluźnieniem. Bez lęku, że przesadzą, bo jeśli, to przestają przesadzać. Bez lęku, że się skończą, bez oszczędnego rozkładania sił, bo oszczędność dotyczy tylko ograniczonych. Bez słabych momentów. Pewność, działanie na JA, autentyczność likwidują pozę, fałsz, udawactwo; czyli budulce słabości.
(na ten przykład) Gombrowicz, Witkacy, Polański, Diehl. (wszystko mi się w nich zgadza, dzieło dorównuje osobowości, życie dziełu, twarzy, nodze, grymasom itd.). Ale z nimi prosto. Zdefiniowani wielcy w sposób bezpieczny. Bez usterek w użyciu. Ich wielkość przygotowana do spożycia. Z certyfikatami.
( te certyfikaty! mniejsza w tej chwili, że nie zawsze trafne! czasem boleśnie mijające się z ich istotą) A co z Jacksonem? (On – wiadomo – otwiera każdą moją listę wielkości).
        Jakąś niewygodę w obejściu budzi Jackson, kiedy ja się pcham z nim w złotym body zapinanym na spodnie, na cokół! Bez certyfikatów w poważne dywagacje! Temat o nie dość wiadomym zabarwieniu. Wymykające się prostej diagnozie coś, co ani poważne ani nie istotne. Lęk budzi, ale jakiś stłumiony, jak śmiech się tłumi, nerwowy chichot. Wywracanie gałkami ocznymi. Nie nawet żeby obojętność i lekceważenie (bo nawet jeśli, to usiłowane, a takie już lekceważącym być nie może), ale żwawość niecierpliwej chęci pozbycia się go na języku.  Z nosem jego niepewnym. Z wyjątkowością, ale rozprowadzaną po ścianach w pokojach nastolatek  Z pedofilią, ale jakąś pokraczną. Z sądem w pidżamie. Z propofolem w zasikanym łóżku. Z pogrzebem, ale potrójnym serialowym. Z geniuszem, ale infantylnym. I hej! To właśnie! To bojaźń przed infantylnością, niepokojącą nie dość dojrzałością, nie dość powagą. Nic pewnego. Na trwałe twardego. I w to mi graj. 
c.d.n. 

na zdjęciu rzeźby z cyklu PRZEDMIOTY WOTYWNE

czwartek, 18 października 2012

ZACHWYT NIEROZCIEŃCZONY ROZSĄDKIEM



Pomnik. Rozmyślanie o nim należy do moich ulubionych męk i nęceń. Sprowadzenie Symbolu do symbolu. Zredukowanie znaczeń do jednego, które prowadzi do reszty. Niekończące się spory analizy z syntezą. Starcia wymogów formy z zachwytem nierozcieńczonym rozsądkiem. 

odsłona pierwsza: 





na zdjęcach: rzeźba SYNTEZA MONUMENTALNA
photo: sculpture MONUMENTAL SYTHESIS

wtorek, 9 października 2012

CO ZEŻARŁO MICHAELA JACKSONA? VOL.2




Rzeczywistych konsumujących i czynników powodujących Jego znikanie było wiele. Ale. Ale tym, kto dał możliwość żeru na sobie samym, tym, kto był przy tym jak Go nadrgyzano, kosztowano i przełykano, był On sam. O tym, co dzieje się z nami decydujemy my, o tym, co się nie dzieje też.

Michaelowi  Jacksonowi odebrano prawo do niewinności. Michael Jackson wcielenie, (gdzież tam! uosobienie) wszystkomożności odczuł BRAK.. możliwości powrotu do symbolu MICHAEL JACKSON, który stworzył dla siebie jako bezpieczne schronienie.

BRAK: nieodłączna stymulacja, pozornie negatywna w istocie ontologicznie pozytywna, dostarczająca jednostce ludzkiej stałe porcje NIEPOKOJU, dzięki któremu z kolei myśli i może ZMIENIAĆ, by DOPEŁNIAĆ, UZUPEŁNIAĆ.
Odczucia BRAKU nie pozbędziemy się na stałe nigdy. To wartość nie do przecenienia pozytywna i niezbędna dla rozwoju.
Negatywne  pojmowanie BRAKU to właściwie skupienie się na nim samym. Zatrzaśnięcie. Fakt, że czegoś NIE MAMY zaczynamy czynić podstawową potrzebą. Tęsknota i pustka rozrastają się karmione najwyższą koncentracją. Nie istnieją już żadne inne potrzeby, to BRAK jest główną potrzebą. Utożsamienie się z brakiem. Jestem bo mi brakuje. Czyli plamy opadowe i kaplica. Skupianie się na samym BRAKU odbiera też możliwość rozważenia co ten BRAK powoduje.

 
 Michael Jackson rozpaczliwie tęsknił za powrotem do stanu niewinności.
On to wtrącenie w kontekst wina-niewina uczynił lejtmotywem swojego działania, bycia. Od tej pory stał się udręczony winą. Więc winny. Czuł się winny, że jest niewinny. Sam postawił się w stan oskarżenia i za długo (do końca?) pozostał w rzeczywistość skurczonej do aspektu moja wina, moja niewina.
BRAK możliwości powrotu do symbolu „MICHAEL JACKSON” jaki stworzył dla siebie jako bezpieczne schronienie. To go uczyniło całkowicie bezsilnym i bezbronnym. Musiałby przestać chcieć być (choć przez chwilę) MICHAELEM JACKSONEM. 
MICHAEL JACKSON  zeżarł Michaela Jacksona.
MICHAEL JACKSON strawił Tego Kogo był reprezentantem.

na zdjęciach: rzeźba MUMIA
photo: sculpture MUMMY

czwartek, 4 października 2012

CO ZEŻARŁO MICHAELA JACKSONA?



50-letni MICHAEL JACKSON. 
Szczytowe osiągnięcie FORMY i IDEI. 
Piękno, które zgina w pół. Taka kategoria - tej najwyższej wartości - po której oko nie ześlizguje się ze zwyczajowym pomrukiem zadowolenia, a odwraca się z lękiem, nie mogąc dźwignąć nagromadzonego ładunku. Dramatyczne piękno zawierające w sobie wszystkie immanentnie piękne cechy piękna przemnożone przez coś niespokojnego, zdeformowanego, bolesnego. PIĘKNO jakiejś wściekle najwyższej próby, gdzie te antynomiczne składowe nie dość, że zawiera to one TO PIĘKNO dodatkowo wzmagają.
50-letni MICHAEL JACKSON. 
Objedzony do kości. 
Co zeżarło MICHAELA JACKSONA?

c.d.n.

na zdjęciach: RZEŹBA:  "BOJAŹŃ I DRŻENIE. CHOROBA NA ŚMIERĆ."* 
(*S.Kierkegaard)
photo: SCULPTURE: "FEAR AND THE FREMITUS. ILLNESS TO THE DEATH"*





poniedziałek, 1 października 2012

MINOTAUR









ach, ta myśl krążąca wokół mitu, kultu, bóstwa. ale formalnie: rozrywka.
na zdjęciu rzeźby z cyklu: MINOTAURY

niedziela, 30 września 2012

powszechność rozrzedzi boskość nietrwałą. ona ją pod paznokciami rozniesie



Zachwyt milionów. Czy to rzeczywiście najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć zachwytowi indywidualnemu? Albo tez obiektowi uwielbienia? Odruchowo wydawałoby się: bzdura. Zachwytowi indywidualnemu powinno wisieć czy zahacza o masowy. Od czegóż jest w końcu niekontrolowanym odruchem na nabożeństwo chwili? ( jeśli tym nie jest, nie mamy do czynienia z tym, co określam: zachwytem INDYWIDUALNYM!) Jak możliwym jest zagniecenie zachwytu indywidualnego poprzez to, że znajduje wspólny mianownik z masowym? Nie podobna przecież prawdziwie osobniczej czci przejrzeć się w gromadnej. Zbiorowość musi ułatwić, streścić, zachwycić się np. wejściem do budynku, nie mając pojęcia na jakim planie postawiony lub odwrotnie. Ale! Jednak! Uwaga i stop! Zmasowany atak czołobitności musi deformować jednostkowy afekt. Ciężar jest zbyt duży. Nie można zaprzeczyć wpływom. Zachwyt przeciążony przemnożeniem przez tysiące. Niedobrze się robi od hurtowych ochów i achów. Lepiej się od tego nie wykręcać, a mieć na uwadze. Uświadomiony może wnieść wartość poznawczą (o nas i obiekcie czci i czci samej). Nieuświadomiony miesza w głowie i zdaje się uniemożliwia przeżycie czegoś wyrafinowanie wartościowego, jakiej to przyjemności oczekuję zawsze od tego, co mnie zachwyca.

poniedziałek, 24 września 2012

"This is extraordinary place where Michael came from."



 Uwaga, co rzeknę: Michael Jackson to największy ekstremizm jaki przydarzył się ludzkości. Niesłychana była jego dążność do unifikacji w sobie skrajności. Dzięki temu idee fixe osiągnął nieistniejącą wcześniej odlotową kategorię: Michael Jackson. Bez uwzględnienia tego wystrzałowego czynnika ciężko z wyczerpującą analizą, synteza też nie wychodzi świetnie. Nudzą mnie dywagacje rozwadniające jego transgresyjną osobowość, że to trudne dzieciństwo, ojciec, matka i cioteczny stryj szwagra. Gdyby wszyscy tak reagowali na wcześnie doświadczony ból istnienia! Również fakt, że został wykarmiony masową owacją na stojąco jest tylko prologiem, przedsmakiem zaledwie do multidaniowej uczty. Motywy wykonywania czynności ponad normę są dostępne wszystkim: pragnienia, kompleksy, braki, perwersje, ograniczenia, osobnicze osamotnienie w wielości – i to wymieniam ograniczając się do pierwszych z brzegu. Oczywiście ważne (choć niesprawdzalne, w całości dywagacyjne!) jego osobiste powody, dla których wciąż pracował nad Michaelem Jacksonem. 
JAK!
Formatował i reformatował to, co sformatował, po to by przygotować do kolejnej transformacji. 
ALE JAK!
Potencjometry możliwości bez lęku podkręcał do maksimum.
Korzystał z siebie z rozmachem. Jego ekstrawagancja, niezaspokajalne pragnienie przekraczania, nieprzewidywalność jest zapierającą dech w piersiach lekcją wszystkomożności.

niedziela, 16 września 2012

JA

JA: jedyne właściwe (możliwe!) centrum wszechwszystkiego. Odpytywanie siebie ze stosunku do rzeczy przygniatająco ważnych i mniej istotnych. Łapanie się za słowa i odruchy. Nie dawanie sobie spokoju tylko dlatego, że nikt jeszcze nie wpadł dlaczego tak akurat. Przyglądanie się własnym pokusom i przymusom. Niekończąca się łapczywa ciekawość wszystkiego i wszystkich, którzy mnie zajmują istotnie. TO i CI uświęceni moją szczególną uwagą. JA: niewyczerpane źródło zainteresowań. TOŻSAMOŚĆ. Ale (błagam!) nie rachityczne pytanie: kim jestem? To niepotrzebne zawracanie głowy, gromadzenie ograniczających faktów. To się przecież wciąż określa i ustala. Niech cieszy, a nie niepotrzebnie spłaszcza i zatrzymuje w miejscu. Nie lustrzany zachwyt sobą, ale użycie siebie jako najdoskonalszego medium i najczulszej aparatury badawczej tego co rzeczywiste i absurdalnie nierealne. Nie interesuje mnie badanie własnych granic, ale tego, że ich nie ma.

Na zdjęciach: cykl rzeźb TOŻSAMOŚĆ
kolejno: JA, MATKA, OJCIEC, MĘŻCZYZNA, TERATOMA









wtorek, 11 września 2012

MICHAEL ONTOLOGICZNIE NIEZBĘDNY

 Co czyni rzeźbę sakralną? Jakie formalne złożenie ugina kolana? Co powoduje, że przyglądanie się jest niemożliwe, wymiecione przez trans?
"PRZEDMIOTY WOTYWNE" - cykl rzeźb powstałych po wybudzeniu się z rzeczywistości katatonicznej, w jakiej niespodziewanie znalazłam się po 25 czerwca 2009r.
Wota - przedmioty wykonane i ofiarowywane w akcie wdzięczności.
Uznanie i poddanie się boskiej supremacji. Bardzo pomocne w wykonywaniu wyroku skazującego na niezapełnialną Pustkę.

Na zdjęciach kolejno: "MÓJ", "ZŁOTO DLA MICHAELA", "I'LL BE BACK"", "SFINKS", "PIETA", "SZAMAN"

What makes up a sacred sculpture? What formal components cause bending the knees? What makes one absorbing instead of evaluating? Want to pray for instead of decorating the room?
"VOTIVE OFFERING"  - the cycle was created a year after His death. Next step to tame the Emptiness.

Photo: 1. "MY", 2. "GOLD FOR MICHAEL", 3. "I'LL BE BACK", 4. "SFINX", 5. "PIETA", 6. "SHAMAN"